Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Odsuń się od sztachet! Po co tam leziesz? - krzyczała jakaś kobieta.

Wydostałem się spod futra ojca i przyglądałem się wydarzeniom raczej z ciekawością niż z trwogą. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje, nie bałem się świszczących koło ucha kul, tylko widok krwi budził we mnie uczucie grozy.

Gdzieś daleko przegalopowała konnica, wzmagał się tumult na placu, ale środkiem posuwała się nadal spokojnie kolumna demonstrantów, niewzruszona w swojej ufności i determinacji.

Po chwili znowu padły strzały.

- Jesteśmy w potrzasku! - krzyczał niemłody już student wymachując sękatym kijem. - Zbrodniarze, zamknęli bramę!

- Wystrzelają tu nas wszystkich! Boże, zmiłuj się nad nami! - wołała
Odsuń się od sztachet! Po co tam leziesz? - krzyczała jakaś kobieta.<br><br>Wydostałem się spod futra ojca i przyglądałem się wydarzeniom raczej z ciekawością niż z trwogą. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje, nie bałem się świszczących koło ucha kul, tylko widok krwi budził we mnie uczucie grozy.<br><br>Gdzieś daleko przegalopowała konnica, wzmagał się tumult na placu, ale środkiem posuwała się nadal spokojnie kolumna demonstrantów, niewzruszona w swojej ufności i determinacji.<br><br>Po chwili znowu padły strzały.<br><br>- Jesteśmy w potrzasku! - krzyczał niemłody już student wymachując sękatym kijem. - Zbrodniarze, zamknęli bramę!<br><br>- Wystrzelają tu nas wszystkich! Boże, zmiłuj się nad nami! - wołała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego