odwiedzanym <br>miejscu całkiem coś nowego - całkiem nowe, nie przeczuwane piękno. <br>A więc zamyślone drzewa, łagodne słońce, białe nitki pajęczyn i wreszcie, <br>prześwitującą zza drzew, lśniącą niczym rybie łuski, falę dalekiej <br>Wisły.<br><br>W końcu jednak ścieżka wyprowadziła ich na łyse, zawieszone nad gościńcem <br>zbocze. Jakby się przebudzili z krótkiego, ślicznego snu.<br><br>Groszek od razu spojrzał na zegarek.<br><br>- Trzynasta siedem - powiedział.<br><br>- A ile sekund? - spytała zgryźliwie Ika.<br><br>- Osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia, dwadzieścia jeden... - zaczął <br>skrupulatnie wyliczać Groszek i prawdopodobnie wyliczałby dalej, <br>gdyby nie to, że właśnie o trzynastej minut siedem i dwadzieścia <br>dwie sekundy rozległ się niemal tuż obok nich jakiś bardzo znajomy <br>głos