Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
I oboje, właściwie bez chwili namysłu, rzucili się stromym zboczem
w dół, nie dbając o ostre ciernie czarnych jeżyn i głogów.

Groszek zaczepił paskiem o jakiś leszczynowy pręt i na chwilę
musiał przystanąć, toteż pierwsza na dole znalazła się Ika. Tuż za
nią przeskoczył dzielący szosę od zbocza góry rów - Groszek.

Tak - to naprawdę był Kapitan. Zakurzony, brudny,
zdyszany. Od motoru buchało jeszcze gorąco, a cała karoseria drżała
jak po wielkim, ciężkim wysiłku.

- Kapitanie! Co się stało, Kapitanie? - pytała Ika.

Kapitan nie witał się, nie żartował. Otworzył z trzaskiem drzwiczki
i powiedział tylko jedno słowo:

- Siadajcie!

Usłuchali natychmiast. Ledwo zaś zdążyli
I oboje, właściwie bez chwili namysłu, rzucili się stromym zboczem <br>w dół, nie dbając o ostre ciernie czarnych jeżyn i głogów.<br><br>Groszek zaczepił paskiem o jakiś leszczynowy pręt i na chwilę <br>musiał przystanąć, toteż pierwsza na dole znalazła się Ika. Tuż za <br>nią przeskoczył dzielący szosę od zbocza góry rów - Groszek.<br><br>Tak - to naprawdę był Kapitan. Zakurzony, brudny, <br>zdyszany. Od motoru buchało jeszcze gorąco, a cała karoseria drżała <br>jak po wielkim, ciężkim wysiłku.<br><br>- Kapitanie! Co się stało, Kapitanie? - pytała Ika.<br><br>Kapitan nie witał się, nie żartował. Otworzył z trzaskiem drzwiczki <br>i powiedział tylko jedno słowo:<br><br>- Siadajcie!<br><br>Usłuchali natychmiast. Ledwo zaś zdążyli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego