się do <page nr=61> serca. Przeszedł do drzwi, otworzył je i znalazł się w ciemnym korytarzu, oddzielającym pokój sypialny od reszty mieszkania. Telefon znów odezwał się w chwili, gdy zdejmował słuchawkę z widełek. Ręka sędziego drżała lekko. Przez uchylone drzwi przenikał do korytarza migotliwy blask świeczek. Olbrzymi cień poruszył się na ścianie.<br>- Hallo - rzekł sędzia. - Słucham.<br>- Sędzia Romnicki? - odezwał się daleki, szeleszczący głos, jakby na wietrze. - Sędzia Romnicki?<br>- Jestem, słucham, kto mówi? - zawołał sędzia.<br>- Fichtelbaum, adwokat Fichtelbaum, pan mnie pamięta? <br>- Panie Boże! - powiedział sędzia. - Panie Boże!<br>Z tamtej strony nadpłynął głos szeleszczący, wyraźny, lecz bardzo daleki, jakby odzywał się z innego świata, i