ale też bogata tradycja organizowania niebanalnej rozrywki. Nic z tego, studenci te formalnie własne, bo pozostające pod oficjalną kuratelą uczelni, kluby traktują jako jedną z wielu możliwości, w dodatku taką, która niekoniecznie najlepiej syci środowiskowe <orig>snobizmy</>. Przykładowo - student Uniwersytetu Warszawskiego albo Szkoły Głównej Handlowej, jeśli ma do wyboru wieczór w Hybrydach, Remoncie czy modnej Piekarni, zdecyduje się raczej na tę ostatnią, bo woli ogłuszyć się muzyką, niż na przykład słuchać w Hybrydach starych dowcipów Jana Pietrzaka. W tym sensie student nie różni się od wielu swoich rówieśników, którzy studentami nie są.<br><br>W zamierzchłych czasach PRL-u Andrzej Rosiewicz z zespołem Hagaw