że nie pojechałem na trasę.<br>Chwilę siedzieli w milczeniu. Otyński wstał, przeszedł cicho po pokoju, podszedł do okna, odsłonił firankę. Z daleka mrugały światełka kolejki na Gubałówkę, wokół panował zupełny spokój.<br>Wrócił do Lisieckiego - Napijesz się? - zapytał. - Mam tu trochę koniaczku.<br>- Nie, dziękuję. Wiesz przecież, że nie piję.<br>- A, prawda. Ja sobie strzelę jednego -wyciągnął spod stolika butelkę, nalał na dno szklanki - to za tamtych.<br>Lisiecki skinął głową. Szef biura prasowego łyknął szybko koniak i jeszcze szybciej, odstawiając szklankę, popchnął nogą butelkę głęboko pod stół. Bowiem drzwi <page nr= 115><br>uchyliły się z cichym skrzypieniem i pokazał się w nich Skwarski.<br>- Pst - syknął, kiwając