na fotografii z tamtych lat wygląda, jakby co<br>dopiero twarz jego wyłaniała się z dzieciństwa, z pierwszych liści,<br>pąków, gładkiej kory, i gdzieś tak od oczu w górę wchodziła, jeszcze<br>niezauważenie, w sferę smutku, rumienił się na słowa matki, spuszczał<br>oczy i powtarzał bez sensu:<br> - Ano, jakoś tak się ułożyło. Jakoś się tak ułożyło.<br> Największą jednak przyjemność, lub może tak mi się wówczas wydawało,<br>sprawiało matce przeglądanie tych przepisów, kiedy była sam na sam z<br>ojcem. Czytając mu jakiś przepis w głos, wyraźnie oczekiwała od niego<br>rady, a nawet czegoś w rodzaju zatwierdzenia:<br> - O, posłuchaj, może bym to kiedyś zrobiła. Powiedz