dotąd, wyszli cało z tej zawieruchy. Myślę, że gdzieś w głębokiej podświadomości musi ich to martwić. Jakiś szkic w mundurze, wiszący na ścianie, powiedzmy Krzysztofa, rysowany przez towarzysza broni na dzień przedtem, niż padłby on gdzieś pod Kutnem, a pod tym krzyżyk Virtuti Militari dodawałby wiele dobrego smaku ich rodzinności. Jednakowoż nic takiego się nie stało; Krzysztof obtarł sobie tylko nogę w wędrówce do Garwolina i kulał przez tydzień. Wieczory też są te same, tyle że może nie tak częste, nie ma już radia ani keksu, a tylko herbata "Tongo". Na cały dom pracuje Ludka, która założyła sklep spożywczy i wykazuje