nie pobeczała.<br>- No, widzi pan, a pani Jedwabińska była w porządku. Mówili na nią Siekiera albo Sopel, ale dzieciaki, wie pan, zawsze przezywają. A ona była w porządku. Jak była przez dwa lata wicedyrektorem, to w tej szkole naprawdę był porządek.<br>Pan Jankowiak też miał swoje wspomnienia o profesorce Jedwabińskiej.<br>- Jednego razu przyszła do portierni - wtrącił - a to już było późno, wszyscy dawno ze szkoły powychodzili. Popatrzała na mnie, taka zmęczona, i mówi: - Panie Jankowiak, może mnie pan poczęstuje herbatą? - bo ja sobie właśnie zrobiłem kolację. Weszła tu, usiadła, pije tę herbatę i pije, ja jej dałem kanapkę - a ona nagle jak