płasko rozłożone dłonie, aby dokładnie to zobaczyli, poczuli ten zapach: jedyny, arcyludzki brąz z mętniejącym połyskiem łuszczącego się burgunda. Na palcach i we wnętrzu dłoni plamy włókniste, z włosami, już zdążyły trochę zakrzepnąć. Strasznym głosem zawołał, zawył: - Ludzie, ludzie, patrzcie dobrze, to jest wasza krew. - Przez tłum przetoczyło się jękliwie: - Kainowe plemię! - Ktoś usiadł na ziemi, tępo patrzył wokół i powtarzał: - Ludzie, ludzie, podnieśta mnie. - Jakaś kobieta osunęła się po płocie, leżała z szeroko rozrzuconymi nogami, nikogo nie obchodziła. Zapanowała powszechna trwoga. Stało się, Dusie odemknęli spusty Apokalipsy, zło ponad miarę dotknęło wszystkich. Druga fala wiatru odurzyła. Wynoszono kolejne ciała. Jassmont