Przyszły niespodzianie,<br>Z rąk złych mocy, z przekorną siłą, z wielką pychą,<br>Ogniem się posługując, szaleńczą wartkością,<br>Aż wreszcie, ciężkie, głośne, ćmom podobne nocnym,<br>Wyniosły niedojrzałą duszę ku błękitom.<br><br>W pierwszej chwili świat krzyknął: "Leci anioł-człowiek!"<br>Lecz wnet zrozumiał. Strwożył się i wyczekiwał...<br>Skrzydlate dzieło ludzkie <orig>drapieżniało</>, idąc<br>Po Kainowej linii natchnienia. Motory<br>Rozkwitały, gwiaździste nieboskimi gwiazdy,<br>Aż śmierć, wzgardziwszy kosą, zasiadła w bombowcu.<br><br>Nigdy już, firmamencie, nie będziesz wytchnieniem<br>Dla myśli utrudzonej! Szatańska złośliwość<br>Chmurą pokryje twoje obszary, raz po raz,<br>A nigdy raz ostatni. Chyba z końcem świata!<br>Dzisiaj - różańce deszczu lub koronki śniegu;<br>Jutro - pożarne bomby, jak