Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 47
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
Boga: "Proszę Cię o dwie rzeczy, nie odmów mi - proszę - nim umrę: kłamstwo i fałsz oddalaj ode mnie, nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewiernym i nie rzekł: >>A któż jest Jahwe?>Jestem bogaty>wzbogaciłem się>niczego mi nie potrzeba


Jadwiga Kołodziejska

"Koguty pieją w Hawanie"

Co roku, za każdym razem w innym kraju, odbywają się kongresy Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Bibliotekarzy (IFLA), w których uczestniczy od 2 do 3 tysięcy delegatów z ponad 100 krajów. Ostatni, 60. w kolejności, odbył się w końcu sierpnia w Hawanie. Rząd Kuby od co najmniej 6
Boga: "Proszę Cię o dwie rzeczy, nie odmów mi - proszę - nim umrę: kłamstwo i fałsz oddalaj ode mnie, nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewiernym i nie rzekł: >>A któż jest Jahwe?&lt;&lt;lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać" (Prz 30, 7-9). Nie sposób dosadniej wyrazić wielkiej życiowej mądrości, którą Biblia przekazuje wszystkim wierzącym w Boga. Daleko jeszcze Kościołowi naszych czasów do odzyskania ewangelicznej prostoty i mądrości w samym stylu bycia i reagowania. Trzeba wciąż cierpliwie uczyć się tej trudnej umiejętności, a zarazem nowego stylu bycia człowiekiem wierzącym dzisiaj. Dziesięciolecia bolesnych doświadczeń w okresie komunistycznego totalitaryzmu były dla wielu chrześcijan tej części Europy bardzo trudną lekcją wytrwania i bezinteresowności w wierze. Zostać z samym Bogiem w przeciwnościach, wytrwać w wierze i nadziei - to wstrząsające doświadczenie. Opadają wówczas po kolei wszelkie ludzkie zabezpieczenia i korzyści doczesne. Pozostaje wierność i bezinteresowność. To czas bardzo trudny. Chęć odnoszenia korzyści z religii i wiary jest w nas głęboko zakorzeniona. Stanowi wielką pokusę dla człowieka wierzącego, a także dla Kościoła jako całości. Brak nam często odwagi i szczerości, by się do tego przyznać. Niełatwo przychodzi wierzącym przekonać się o wizji Kościoła po ludzku bezbronnego i bezinteresownego. Pragnęlibyśmy raczej Kościoła wielkiego, wspaniałego i zwycięskiego. Taki bardziej odpowiada ludzkim wyobrażeniom. Triumfalizm jest bliższy ziemskim kryteriom skuteczności i siły niż twarde wymagania Ewangelii. W swoim nauczaniu Jezus często mówił o przedziwnej zdolności do nieszukania siebie i zapomnienia o sobie dla dobra innych. Wczesna tradycja chrześcijańska wyraziła to samo przekonanie przy pomocy pojęcia kenozy - wyrzeczenia i służby. Nie skupiając się egoistycznie na sobie samym, człowiek odnajduje najpełniej swoją osobowość. Podobnie rzecz się ma z Kościołem. Staje się on prawdziwie sobą przez bezinteresowny dar z samego siebie, gdy przestaje zbytnio zabiegać o swoją tożsamość, a cały wysiłek zwraca ku Bogu i ludziom. Tożsamość Kościoła jest tożsamością otwarcia i służby. Kenoza Chrystusa wciąż przypomina, że tak postępuje sam Bóg. Chrystus z Apokalipsy prosi i przestrzega: "Ty bowiem mówisz: &gt;>Jestem bogaty&lt;&lt;i &gt;>wzbogaciłem się&lt;&lt;i &gt;>niczego mi nie potrzeba&lt;<, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi" (Ap 3, 17). Są to słowa skierowane do ostatniego spośród siedmiu Kościołów Azji. Liczba siedem jest tu symbolem Kościoła powszechnego. Oznacza całość i pełnię. Siedem razy powtarzają się przejmujące słowa: "Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów". Są one imiennie skierowane do każdego. Poprzedza je za każdym razem boska krytyka ziemskich wspólnot kościelnych. Ludziom Kościoła zagraża niebezpieczeństwo łatwego obrażania się z powodu krytyki. Nie obraża się ten, kto uznaje własną winę; kto sam przeszedł przez cierpienie, które go wewnętrznie przeobraziło, przeorawszy najpierw do głębi. Jeżeli było to cierpienie z Bogiem, cierpienie przeobrażone i rozświetlone - nie pozostawi miejsca na drażliwość i obraźliwość. Przyznanie się do popełnionych błędów nie podważa wiarygodności Kościoła. Wręcz przeciwnie, jest oznaką szlachetności, wewnętrznej prawości, szczerości i odwagi. Istnienie Kościoła w kenotycznej "postaci sługi" nie przychodzi mu nigdy z łatwością. Ma ono w sobie coś z "twardości" krzyża i wydania siebie dla dobra ludzi. Pod tym względem żaden z istniejących Kościołów nie może postawić siebie jako doskonały wzorzec dla drugich. Żaden z nich nie jest wolny od konfesyjnych egoizmów i ziemskich dążeń. Nie nauczyły się one jeszcze współdziałać po bratersku ze sobą w czynieniu dobra i służbie dla najbardziej potrzebujących. Każdy z nich czyni to osobno, niezbyt dowierzając szczerości intencji drugiego. Jest w tym swoisty dramat ekumenii naszych czasów. Na początku XX w. zapowiadano, że będzie to "wiek Kościoła". U kresu tego niespokojnego stulecia, a zarazem u kresu całego drugiego tysiąclecia dziejów chrześcijaństwa, warto zastanowić się, w jakiej mierze zapowiedź ta doczekała się realizacji. Pytanie o kenotyczną postać Kościoła jako sługi zajmuje w tej refleksji miejsce szczególne. Taka wizja Kościoła jest wspólnym dobrem całego chrześcijaństwa. Wierzę, że tylko Kościołowi bardziej bezinteresownemu, mądrzej i pełniej oddanemu służbie ludziom, dana zostanie kiedyś łaska przybliżenia się do kresu wielkich podziałów i antagonizmów konfesyjnych.</&gt;<br><br>&lt;div type="art"&gt;<br>&lt;au&gt;Jadwiga Kołodziejska &lt;/&gt;<br><br>&lt;tit&gt;"Koguty pieją w Hawanie"&lt;/&gt;<br><br>Co roku, za każdym razem w innym kraju, odbywają się kongresy Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Bibliotekarzy (IFLA), w których uczestniczy od 2 do 3 tysięcy delegatów z ponad 100 krajów. Ostatni, 60. w kolejności, odbył się w końcu sierpnia w Hawanie. Rząd Kuby od co najmniej 6
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego