Środy, wyciągającej na korytarz szpitalny wózek z podłużnym, wrzecionowatym workiem żółtego koloru. Obróciła go, potknęła się o chodnik i klekocząc kółkami popchała w kierunku klatki schodowej i wind. Tuż obok przemknęła jej ponura twarz, zaklęła nawet pod nosem: - Cholera, znowu ten pieprzony lift-serwis szlag trafił!<br><br>Rano opowiedział o wszystkim Koniecznemu. Ten wściekł się tylko.<br>- Mówiłem: nie właź, gdzie nie trzeba, nie interesuj się. Chyba, że chcesz dostać fioła. Myśl o sobie, nikt nie będzie razem z tobą przeżywał tego, co cię czeka, to twoja mała, prywatna Golgota! - zrzędził pomiędzy jednym a drugim łykiem mleka, którego codziennie wypijał chyba z pół