licho wie, czym by się to skończyło, gdyby Jaśka nie wtrąciła przytomnie: "Przeproś starego i nadstawiaj gębę, bo taki u nich zwyczaj. Inaczej guzik skosztujemy, a widać, że to smaczne!"<br>Od ulicy, którą truchtały objuczone osiołki, <orig>iszaczki</> podliniałe, domek miał ślepe ściany, wyglądał oknami na dziedzińczyk opasany murem z gliny. Krzewiły się tu drzewka uriuku i czarna morwa. Pod wieczór, w godzinie modlitwy, Tadżi klękał i bił do ziemi pokłony, czym Mariuszek przejął się tak bardzo, że naśladował Tadżiego, mamrocząc z powagą, a potem śmiejąc się szelmowsko. Spryciarz chwytał potrzebne słowa i przypochlebiał się Gulsarze, przymawiając się po uzbecku o twarożek