jest już tłok. Nie brakuje nikogo. Balcerek, Felak, Majerczyk, Gwieździk, są ich kobiety, nadchodzą jeszcze inni. Pchają się ku chłopakowi, groźni, gotowi sprać.<br> - Widzita, bogacz! Spirtem płacił! Komu zaś? Któren taki właściciel? A spirt pewnikiem z kalinowieckiej gorzelni, kradziony. Wszystkie złodzieje! Gadaj, ozwieraj pysk, komuśta płacili?<br> Chłopak nasuwa głębiej kaszkiet. Kuli ramiona.<br><br> - Ja tam wiem? Kazali przyprowadzić, to prowadzę. Mnie wasz ciągnik na co? Do miasta Łodzi jadę jesienią. Do szkół. Nic mi po tym, jeno ojciec...<br>- Ale to wiesz, z kim ojciec handlował? Z kim pił? Mów, psiawiaro, bo zębów nie zliczysz!<br>- Obywatele! - podnosi głos Mielczarek. - Rozejść się! Ja jako