i zapoznany Poverello. <br>Reynevan pokiwał głową. <br>- Dlatego - dokończył Horn - tak mnie to denerwuje.<br>Reynevan kiwnął raz jeszcze. Urban Horn przypatrywał mu się uważnie. <br>- Rozgadałem się, nie ma co - ziewnął. - A niebezpieczne potrafi być takie gadanie. Niejeden już sam sobie gardło, jak mówią, własnym przydługim ozorem poderżnął... Ale ja ci ufam, Lancelocie. Nawet nie wiesz, dlaczego. <br>- Ależ wiem - uśmiechnął się wymuszenie Reynevan. - Gdybyś powziął podejrzenie, że donoszę, dasz mi w łeb, a w Strzelinie powiesz, że umarłem na nagły przypływ fluidów i humorów. <br>Urban Horn uśmiechnął się. Bardzo wilczo. <br>* <br>- Horn? <br>- Słucham cię, Lancelocie. <br>- Nietrudno spostrzec, że bywały i rozeznany z ciebie człowiek