mówią, własnym przydługim ozorem poderżnął... Ale ja ci ufam, Lancelocie. Nawet nie wiesz, dlaczego. <br>- Ależ wiem - uśmiechnął się wymuszenie Reynevan. - Gdybyś powziął podejrzenie, że donoszę, dasz mi w łeb, a w Strzelinie powiesz, że umarłem na nagły przypływ fluidów i humorów. <br>Urban Horn uśmiechnął się. Bardzo wilczo. <br>* <br>- Horn? <br>- Słucham cię, Lancelocie. <br>- Nietrudno spostrzec, że bywały i rozeznany z ciebie człowiek. Nie wiesz przypadkiem, który z możnych ma dobra w bliskiej okolicy Brzegu? <br>- A skąd - oczy Urbana Horna zwęziły się - ta ciekawość? Tak niebezpieczna w dzisiejszych czasach? <br>- Stąd co zwykle. Z ciekawości. <br>- Jakżeby inaczej - Horn uniósł w uśmiechu kąciki ust, ale z