na pewno nie dla owego barona.<br>- Panie Bonhart! - gruby eldorman Zazdrości wtoczył się do zajazdu, sapiąc i dysząc. - Panie Bonhart, zbrojni w osadzie! Na koniach jadą!<br>- Też mi sensacja - Bonhart wytarł talerz chlebem. - Byłoby się czemu dziwować, gdyby jechali, dajmy na to, na małpach. Ilu?<br>- Czterech!<br>- A odzienie moje gdzie?<br>- Ledwo co wyprane... Nie wyschło...<br>- Niech was zaraza. Przyjdzie gości w gaciach powitać. Ale po prawdzie, jacy goście, takie i powitanie. <br>Poprawił zapięty na bieliźnie pas z mieczem, wetknął troczki od kalesonów w cholewy butów, szarpnął za łańcuch przytwierdzony do obroży Ciri.<br>- Na nogi, Szczurzyco.<br>Gdy wyprowadził ją na ganek, czwórka konnych