baczyli zewsząd, by się gdzie żołnierz z żołnierzem tajemnie nie zagadywał-Kamrat, nazwiskiem Lelito, długo chrząkając i wytężając się niezmiernie, ściszanym głosem slabizował ów papier znaleziony -- "Polacy! Nadzieja powstaje... Francja zwycięża... Czekając lepszych losów dla kraju naszego, idźmy pod jej chorągwie... Te są oznakiem honoru..."<br>- Jak zaś?<br><page nr=90> - "...honoru i zwycięstwa... Legiony polskie formują się we Włoszech...<br>Przybywajcie, Polacy, rzucajcie broń, którą nosić przymuszono..." Tu kamrat Lelito przerwał czytanie - To, widzi mi się, do nas... - mruknął. - Niby do cesarskich Polaków... niby do ludzi z Galicjów...<br>Kamrat Lelito był przecież z profesji czeladnikiem kunsztu rzeźniczego z miasteczka Wiśnicza, więc rozumiał się na rzeczy