Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
stał, a twarz wykrzywiał mu grymas, w którym było coraz mniej uśmiechu, a coraz więcej śmierci.
Dorocie mimo wszystko nie chciało się wierzyć, kiedy kastet z brzękiem upadł na chodnik.
- Pieprzę to - wymamrotał Olo. - Pieprzę.
- Jeśli nie macie dokumentów - przypomniał sobie kierowca - będę musiał was jakoś unieruchomić do przyjazdu policji. Lepiej, żebyście mieli duży bagażnik - zerknął na samochody. - Inaczej trzeba będzie po nóżce złamać. Albo i obie, bo widzę, że straszni z was twardziele. We trzech, z nożami, na dwie dziewczyny... Tak - kiwnął głową. - Po dwie będzie lepiej.
- Ty kutasie... - Dodo wyszarpnął dłoń, kciukiem zwolnił sprężynę. Muskularne ramię opasało szyję Doroty. - A
stał, a twarz wykrzywiał mu grymas, w którym było coraz mniej uśmiechu, a coraz więcej śmierci.<br>Dorocie mimo wszystko nie chciało się wierzyć, kiedy kastet z brzękiem upadł na chodnik.<br>- Pieprzę to - wymamrotał Olo. - Pieprzę.<br>- Jeśli nie macie dokumentów - przypomniał sobie kierowca - będę musiał was jakoś unieruchomić do przyjazdu policji. Lepiej, żebyście mieli duży bagażnik - zerknął na samochody. - Inaczej trzeba będzie po nóżce złamać. Albo i obie, bo widzę, że straszni z was twardziele. We trzech, z nożami, na dwie dziewczyny... Tak - kiwnął głową. - Po dwie będzie lepiej.<br>- Ty kutasie... - Dodo wyszarpnął dłoń, kciukiem zwolnił sprężynę. Muskularne ramię opasało szyję Doroty. - A
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego