Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
do tej urody próżnych niebios.
- Prosit...
I byłby tak trwał w zamyśleniu, gdyby hostessa nie nachyliła się, żeby mu wyjąć z palców plastik. Spojrzał na nią zdziwiony i dopiero, kiedy usłyszał chrzęst kubka wrzuconego do czarnego wora, uśmiechnął się machinalnie.
A pod nim, wciąż niżej i niżej, ogromniała zielona ziemia. Linie frontów stroszyły swe zardzewiałe grzbiety. Chrzęściły kości pancernych, leżących pułkami pokotem na cmentarzach, co frontem do morza.
I nie słyszy Hans, nie widzi, jak mocarze Wschodu i Zachodu wspominają z rozrzewnieniem wspólnie wczoraj wzniesiony transparent: łunę nad tą ziemią pruską, co ciągle czuje obce stopy i mowę obcą.
Jak dziś, kiedy
do tej urody próżnych niebios. <br>- Prosit... <br>I byłby tak trwał w zamyśleniu, gdyby hostessa nie nachyliła się, żeby mu wyjąć z palców plastik. Spojrzał na nią zdziwiony i dopiero, kiedy usłyszał chrzęst kubka wrzuconego do czarnego wora, uśmiechnął się machinalnie. <br>A pod nim, wciąż niżej i niżej, ogromniała zielona ziemia. Linie frontów stroszyły swe zardzewiałe grzbiety. Chrzęściły kości pancernych, leżących pułkami pokotem na cmentarzach, co frontem do morza. <br>I nie słyszy Hans, nie widzi, jak mocarze Wschodu i Zachodu wspominają z rozrzewnieniem wspólnie wczoraj wzniesiony transparent: łunę nad tą ziemią pruską, co ciągle czuje obce stopy i mowę obcą. <br>Jak dziś, kiedy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego