Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
każdego żółtym tytoniem i pytali stale o to samo: "Jak daleko jeszcze stąd do Berlina?" Za to oficerowie mieli drapieżne spojrzenia, co mogło niepokoić, i milczeli.
Jassmont, stojąc wraz z tłumem na poboczu asfaltówki, obserwował sowiecką kolumnę sunącą na zachód. Śnieg bryzgał na ludzi tkwiących w nim nierzadko po kolana. Lodowe drobiny cięły po twarzach, jak skrzydła Abaddona. Starzec, jeden jedyny, niebieskosiwy i brodaty, z rozbieganymi oczyma, obskakiwał stojących. - Ludzie, co wy, tak nie można, to bolszewicy, czerwone, ludzie moi, opamiętajcie się, błagam was, na rany Chrystusa, Marszałek, pamiętajcie, sam pan Marszałek... - Nikt nie słuchał, przepędzono go. Wychudzone konie, z których
każdego żółtym tytoniem i pytali stale o to samo: "Jak daleko jeszcze stąd do Berlina?" Za to oficerowie mieli drapieżne spojrzenia, co mogło niepokoić, i milczeli.<br>Jassmont, stojąc wraz z tłumem na poboczu asfaltówki, obserwował sowiecką kolumnę sunącą na zachód. Śnieg bryzgał na ludzi tkwiących w nim nierzadko po kolana. Lodowe drobiny cięły po twarzach, jak skrzydła Abaddona. Starzec, jeden jedyny, niebieskosiwy i brodaty, z rozbieganymi oczyma, obskakiwał stojących. - Ludzie, co wy, tak nie można, to bolszewicy, czerwone, ludzie moi, opamiętajcie się, błagam was, na rany Chrystusa, Marszałek, pamiętajcie, sam pan Marszałek... - Nikt nie słuchał, przepędzono go. Wychudzone konie, z których
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego