chodzenie sprawia mu ból, ale nie robił z siebie męczennika ani ofiary wojny.<br>Nigdy też nie lubił opowiadać, czym zajmował się w czasie okupacji. Świetnie mówił po niemiecku i znał doskonale niemiecką klasykę. Wiele wierszy przełożył, moim zdaniem, kongenialnie.<br>Kiedy tłumacz Koszella, Berlińczyk, przysłał mi - jeszcze w maszynopisie - tekst mojego Lunaparku przełożony na niemiecki, dałem go do przeczytania Arturowi, który znalazł w nim kilkanaście błędów językowych, nie mówiąc już o nieporozumieniach idiomatycznych. W liście do Koszeli wyliczyłem mu te poprawki, które przyjął bez sprzeciwu, przyznając słuszność korektorowi. Nie dziwię się więc, że Artur, znękany rodzimymi rozróbkami, wybrał potem Wiedeń na miejsce