Jeśli grzeszy, to chyba głównie przy stole, wcinając różne specjały, niedostępne gawiedzi, którą on bierzmuje, chrzci, napomina, poucza, karci. Dla mnie ma super ofertę, która powinna zresetować w mojej głowie wszystkie złe myśli na jego temat. Cenzuruję więc je w sobie, ograniczam, ściskam i tylko niektóre przedostają się do mózgu. Mimowolnie jednak zastanawiam się, czy przy porannej toalecie nie jest on wściekły na niewątpliwą gnuśność wypisaną na swym obliczu, czy mięsiste wargi nie doprowadzają go do pasji, czy nie starał się nigdy narzucić sobie diety albo pójść na jakąś wykańczającą pielgrzymkę, która by nieco wyszlachetniła jego facjatę. W porządku, wszyscy mamy