Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
kawałka szosy.
Nawet Andrzej, zmiennik szofera, mało przytomny po ostatniej turze i zajęty smarowaniem kanapek, zauważył, co się dzieje.
- Jeeezu - jęknął, bardziej z podziwu niż ze zgrozy. Miał dwadzieścia lat i, zdaniem Kowalczuka, zielono w głowie. - Widział to pan, panie Zdziśku?!
Ich mocno przechodzony man sunął na północ skromną sześćdziesiątką. Motocyklista też zwolnił, choć nie tak, jak ostrzelana, pozostawiona z tyłu limuzyna. Było jeszcze dużo czasu, by coś zrobić.
- We... weźmiemy go na zderzak? - Andrzej, z kanapką przylepioną margaryną do kolana, zająknął się z przejęcia.
Zabójca spokojnie wetknął broń pod udo i obrócił się, by sprawdzić, co się dzieje z mercedesem
kawałka szosy.<br>Nawet Andrzej, zmiennik szofera, mało przytomny po ostatniej turze i zajęty smarowaniem kanapek, zauważył, co się dzieje.<br>- Jeeezu - jęknął, bardziej z podziwu niż ze zgrozy. Miał dwadzieścia lat i, zdaniem Kowalczuka, zielono w głowie. - Widział to pan, panie Zdziśku?!<br>Ich mocno przechodzony man sunął na północ skromną sześćdziesiątką. Motocyklista też zwolnił, choć nie tak, jak ostrzelana, pozostawiona z tyłu limuzyna. Było jeszcze dużo czasu, by coś zrobić.<br>- We... weźmiemy go na zderzak? - Andrzej, z kanapką przylepioną margaryną do kolana, zająknął się z przejęcia.<br>Zabójca spokojnie wetknął broń pod udo i obrócił się, by sprawdzić, co się dzieje z mercedesem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego