Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
długo opierał czoło o chłodną szybę. Po drugiej stronie szkła zacinały powierzchnię ostre drobiny deszczu, później leniwie zbierały się w dużą kroplę i ściekały.
- W gruncie rzeczy dobrze - pocieszał się.
- Czemu się .martwisz? - spytała matka. - Czyżby znowu nieszczęście?
- Jakie nieszczęście? Z Anną Marią skończyłem... Okazało się, że to było sezonowe.
Mówił nieprawdę, :biorąc swoją chęć rychłego zapomnienia za rzecz łatwą do realizacji. Wspomnienie chłopca siedzącego na kanapie dręczyło go długo, później nie pojawiało się już za lada przyczyną, za lada skojarzeniem myślowym, lecz dawało znać o sobie niby stary, zapomniany pod skórą odłamek pocisku.
Życzliwy lekarz z Krakowa, który odwiedzał Władka w
długo opierał czoło o chłodną szybę. Po drugiej stronie szkła zacinały powierzchnię ostre drobiny deszczu, później leniwie zbierały się w dużą kroplę i ściekały.<br>- W gruncie rzeczy dobrze - pocieszał się.<br>- Czemu się .martwisz? - spytała matka. - Czyżby znowu nieszczęście?<br>- Jakie nieszczęście? Z Anną Marią skończyłem... Okazało się, że to było sezonowe.<br>Mówił nieprawdę, :biorąc swoją chęć rychłego zapomnienia za rzecz łatwą do realizacji. Wspomnienie chłopca siedzącego na kanapie dręczyło go długo, później nie pojawiało się już za lada przyczyną, za lada skojarzeniem myślowym, lecz dawało znać o sobie niby stary, zapomniany pod skórą odłamek pocisku.<br> Życzliwy lekarz z Krakowa, który odwiedzał Władka w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego