Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
spokojniutko na kurkowskim cmentarzu, obok babci Andzi, od dwudziestego drugiego sierpnia 1982. Szczerze mówiąc, nawet o tym wtedy nie pomyślałem. Jakby pojawienie się sobowtóra, choćby nawet uzurpatora, unieważniało śmierć dziadka.

- Jak pan widzi, jestem szczery - przekonywałem. - Rozmawiam z panem o sprawach mojej rodziny. Coś chyba należy mi się w zamian. Nachodzi pan nas, straszy moją kuzynkę, robi widowisko przed całym miasteczkiem. Kto pan naprawdę jest? I dlaczego, do cholery, podszywa się pan pod inną osobę?!

Czułem, że zesztywniał. Nie powinienem był użyć słowa "cholera". Błąd: najwięksi prostacy potrafią być czuli na dobór słów, gdy tylko podejrzewają, że się ich lekceważy.
- Wszystko
spokojniutko na kurkowskim cmentarzu, obok babci Andzi, od dwudziestego drugiego sierpnia 1982. Szczerze mówiąc, nawet o tym wtedy nie pomyślałem. Jakby pojawienie się sobowtóra, choćby nawet uzurpatora, unieważniało śmierć dziadka. <br><br>- Jak pan widzi, jestem szczery - przekonywałem. - Rozmawiam z panem o sprawach mojej rodziny. Coś chyba należy mi się w zamian. Nachodzi pan nas, straszy moją kuzynkę, robi widowisko przed całym miasteczkiem. Kto pan naprawdę jest? I dlaczego, do cholery, podszywa się pan pod inną osobę?! <br><br>Czułem, że zesztywniał. Nie powinienem był użyć słowa "cholera". Błąd: najwięksi prostacy potrafią być czuli na dobór słów, gdy tylko podejrzewają, że się ich lekceważy.<br>- Wszystko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego