kosząc kilku rebeliantów. I nagle zaczyna się istna kanonada. Od dołu budynku rozlega się kilka potężnych wybuchów. Mury drżą w posadach. Do rebeliantów dołączają posiłki, uzbrojone w takie same granatniki jak nasze. Wszyscy padamy plackiem na ziemi. Ja i Jopp, z erkaemami, latamy we dwóch wzdłuż muru, siekąc na oślep. Nagle coś furkocze w pobliżu. Oślepia mnie chmura dymu, a huk zatyka bębenki. Po chwili widzę, co się stało. Stoję w szerokim rozkroku, a między moimi nogami dziura w ścianie. Z tyłu nie ma nic, prócz kupy gruzu, która została z dachowej nadbudówki.<br>- Kurwa mać, Lincoln! - wrzeszczę zdumiony, że nic mi