zwłaszcza ulubioną "Lorelei".<br><br>Pewnego dnia zjawił się zdyszany Frołow, odsunął Teklę i w zaśnieżonych butach, nie zdejmując nawet czapki, poszedł prosto do ojca.<br><br>- Panie naczelniku... Pod Mukdenem klęska... Kuropatkin trzy arrmie zaprzepaścił... Nikt z frontu nie wraca; grób albo niewola... A gazety łżą... Mój ziomek, co z lazaretu uciekł, opowiadał... Nie do wytrzymania, panie naczelniku! Ani chleba, ani wolności, ani sprawiedliwości! Pan wybaczy, panie naczelniku, podłogę zabłociłem... Fiokła! Ej, Fiokła! Przynieś tu ścierkę.<br><br>- A ty byś czapkę zdjął, Siemion! - ofuknęła go Tekla wycierając podłogę. - W karczrmie jesteś czy co? I wódką od ciebie niesie.<br><br>- Jaka tam wódka... - mruknął Frołow zdejmując czapkę i wycofując