się domyślał - postękiwał Stacho nieomal na głos. Głowa mu płonęła. Przewracał rozgrzaną poduszkę chłodniejszą stroną do twarzy. Leżał i słuchał miarowego tykania budzika nie mogąc zasnąć. Zegar ciurkał natarczywie, jak świerszczyk, szyderczym głosem. Przydusił go poduszeczką i zasypiając myślał: "Czyż też ŤSmukłyť będzie się bardzo śmiał, skoro usłyszy o kłopotach".<br>Nie śmiał się, lecz mówił o tym, jak rodziły się idee, a najwięcej - jak powstała idea komunizmu - idea sprawiedliwego życia, którego szczęśliwości, być może, nie będą odczuwać ludzie żyjący w tym ustroju, szczęście bowiem stanie się chlebem powszednim.<br>Popadł w marzenia, mówił o olbrzymich ocenach wiedzy, drzemiących poza ludzką świadomością, o sięganiu