Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
w dzieciństwie zakradłem się pod Kuczki, pod te tajemnicze
budy, ponaglany niesamowitą ciekawością?
A dziś nikt tego nie czyni, żaden goj nie ujrzy żadnego chasyda, bo wszystko
na zawsze przepadło.
Brak mi Żydów w polskim pejzażu.
Oni wyszli stąd, poszli do Synagogi.
Wrócą.
Niepodobna, aby nie było z nami Żydów.
Niepodobna, abym nie mógł podyskutować z czcigodnym rebe, jak
czynił to mój ojciec, kiedy ja patrzyłem z zachwytem na młodzieńców z
hederu, ze szkoły rabinackiej, którzy mieli pejsy cudne jak
wrzeciona, a gesty płynne jak w dostojnym tańcu, nie tak zwariowane
jak ten biedny mój cyborg.
Gdybyż on był dybukiem, inaczej
w dzieciństwie zakradłem się pod Kuczki, pod te tajemnicze<br>budy, ponaglany niesamowitą ciekawością?<br> A dziś nikt tego nie czyni, żaden goj nie ujrzy żadnego chasyda, bo wszystko <br>na zawsze przepadło.<br> Brak mi Żydów w polskim pejzażu.<br> Oni wyszli stąd, poszli do Synagogi.<br> Wrócą.<br> Niepodobna, aby nie było z nami Żydów.<br> Niepodobna, abym nie mógł podyskutować z czcigodnym rebe, jak<br>czynił to mój ojciec, kiedy ja patrzyłem z zachwytem na młodzieńców z<br>hederu, ze szkoły rabinackiej, którzy mieli pejsy cudne jak<br>wrzeciona, a gesty płynne jak w dostojnym tańcu, nie tak zwariowane<br>jak ten biedny mój cyborg.<br> Gdybyż on był dybukiem, inaczej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego