Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
pomocą
tragarza szukał wolnego przedziału. - Państwo wyjeżdżają? dokąd? Proszę, niech
pani weźmie te róże. Przyniosłam je dla koleżanki, ale smarkula obejdzie się
bez kwiatów.
- Jak się masz? - zwróciła się do Teofila i znalazłszy się za plecami pani
Zofii, położyła na ustach palec dając mu znak, aby milczał. - Zazdroszczę ci
Abacji. Nigdy nie byłam nad morzem. Przyślesz mi kartkę, prawda?
Matka oszołomiona jej słowami, z bukietem w ręce, obracała się za nią to w
jedną, to w drugą stronę, gdyż dziewczyna nie mogła ustać na miejscu. Wreszcie
Alina pocałowała w rękę panią Zofię, potrząsnęła mocno dłonią Teofila, skinęła
z daleka głową Grodzickiemu
pomocą <br>tragarza szukał wolnego przedziału. - Państwo wyjeżdżają? dokąd? Proszę, niech <br>pani weźmie te róże. Przyniosłam je dla koleżanki, ale smarkula obejdzie się <br>bez kwiatów.<br> - Jak się masz? - zwróciła się do Teofila i znalazłszy się za plecami pani <br>Zofii, położyła na ustach palec dając mu znak, aby milczał. - Zazdroszczę ci <br>Abacji. Nigdy nie byłam nad morzem. Przyślesz mi kartkę, prawda?<br> Matka oszołomiona jej słowami, z bukietem w ręce, obracała się za nią to w <br>jedną, to w drugą stronę, gdyż dziewczyna nie mogła ustać na miejscu. Wreszcie <br>Alina pocałowała w rękę panią Zofię, potrząsnęła mocno dłonią Teofila, skinęła <br>z daleka głową Grodzickiemu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego