i ta czerwona poświata unosząca się nad rozżarzoną blachą<br>przenosiły mnie w czas sprzed urodzenia czy już po śmierci, co jest<br>przecież tym samym. I było mi dobrze. Albo to czas tylko stanął w<br>miejscu, zwłaszcza że mało co tych przepisów ubywało z leżącej pod<br>kuchnią sterty, którą sobie ułożyłem. Nigdy bym nie przypuszczał, że aż<br>tyle tych przepisów miała. Zbierała je zresztą do końca życia, i po<br>śmierci ojca, i kiedy na studia już poszedłem, i potem, ilekroć ją<br>odwiedzałem, zawsze prosiła mnie na odjezdne:<br> - Przywieź mi jakichś starych gazet, gdy następnym razem<br>przyjedziesz.<br> - Stare będziesz czytać? - dziwiłem się, chociaż