pipę, a pan Staś podał ognia. Parę dymów wystarczyło, żeby chłopcu zrobiło się niedobrze. Położył się obok nożownika; niebo nad nim zataczało szybkie i chwiejne koła.<br>- To samosiejka, dobry tytoń - wyszeptał pan Staś straszliwym głosem. Niestety, od pamiętnego wypadku z zeszłego roku nie mógł już mówić normalnie, zadowalał się szeptem. - Obaliłeś się?<br>- Nie, tylko ręce mam związane.<br>- Kto cię tak przybłacił? - pytał pan Staś, rozsupłując postronek.<br>- A Górale, łachudry.<br>- Ty się z nimi nie zadawaj, oni to lepsi goście. Ty się trzymaj doliny, tu wszyscy swoi i jak przeżyjesz, to ci się nic nie stanie.<br>- Przykarauliłem im rower.<br>- Nowy?<br>- Nowiutki. Leży koło