bardzo białej, szczupłej twarzy. Leworęczna magia, zapadnięcie się w niebiański, lecz zarazem chyba wręcz wężowy spokój, cała Nancy. Obok siedzi druga kobieta, o twarzy zeszpeconej dziwnym zezem i naznaczonej wiotczeniem tkanek. Zwiastun zmian, które przyjdą naprawdę za dwadzieścia lat, czy może znak wewnętrznych procesów, o których lepiej głośno nie wspominać? Obie, Nancy i ta druga, są w czerni, lecz jako znaki nie przedstawiają nic prócz siebie samych, w kosztownej tautologii. Pierwsza czyta wyjęte ze stosu notatek nuty, cały czas trzymając dłoń między udami. Druga po swojemu patrzy w sufit i nie notuje, choć trzyma blok przed sobą, przesuwa tylko raz po