zapłatę. List, tak jak i paciorki, wcisnął do zawieszonego na szyi woreczka. Rodam odwrócił się i znów ruszył ku studni.<br>Gruzłowata twardość kamienia paliła język.<br>Pies znów zaskomlał, lecz jego jęk powoli zmieniał się w warczenie.<br>Zbielałe palce Magwera zacisnęły się na kolanach.<br>Oczy miał zamknięte. Zaciśnięte do bólu.<br>Widział. Obraz niepełny, zamglony, oblazły pleśnią i kurzem, bez barwy i przestrzeni.<br>Słyszał. Miarowy szum, jednostajny chrobot ludzkiego tłumu, przytłumiony, zgaszony.<br>Węszył. Ten nowy świat otworzył się jego nozdrzom jak krajobraz pełen znaczeń i wskazań, których ludzki umysł nie potrafił ogarnąć. Kłębiły się te zapachy, mieszały, podawały tropy.<br>Magwer doświadczał też obecności