sobie pozwolić na dużą swobodę. Zwłaszcza - gdy dotyczy to relacji naocznych i nausznych świadków spraw, które przeminęły, zanim pojawiłem się na świecie. Weźmy na przykład tak sobie bliskie zakątki Warszawy, jak dom jednych dziadków, tych z Białorusi, u wylotu Mazowieckiej na Plac Warecki, i drugich, rodem z "Kongresówki", - na Senatorskiej. Obu nie pamiętam, bo w tym pierwszym domu nigdy nie byłem (rodzice ojca umarli na długo nim się urodziłem, tak że nawet moje dużo starsze rodzeństwo ich nie pamiętało), a z domu na Senatorskiej rodzice się wyprowadzili, kiedy byłem jeszcze zbyt mały, żeby go pamiętać. Ale, ilekroć powstają w mojej wspominającej