Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
A ty mu chciałeś pokazać, jak polski brygadier spod bambetli wyciąga kradzioną szpałę i rąbie siekierą na szczapki... Przecież zimno jak diabli! Napalić wreszcie trzeba!
Zosia siedziała zamyślona.
- Spodobał ci się? - zagadnął Stach. - Przystojny.
- Dawno nie rozmawiałam z kimś, kto umie ładnie się wysłowić.
- To nie powód, abyś go kokietowała.
- Och, to bez znaczenia. I tak jesteś ten pierwszy.
Rozmawiali ściszonymi głosami.
- Ta wspólna rodzinna prycza dla sześciu osób doprowadza mnie do rozpaczy. Gdybyśmy mieli choć kąt dla siebie.
- Wszędzie ciasno. Nawet tej ziemianki niektórzy nam zazdroszczą. Latem mamy step, poczekaj do wiosny.
- Kiedy okropnie za tobą się stęskniłem.
- A ja
A ty mu chciałeś pokazać, jak polski brygadier spod bambetli wyciąga kradzioną &lt;orig&gt;szpałę&lt;/&gt; i rąbie siekierą na szczapki... Przecież zimno jak diabli! Napalić wreszcie trzeba!<br>Zosia siedziała zamyślona.<br>- Spodobał ci się? - zagadnął Stach. - Przystojny.<br>- Dawno nie rozmawiałam z kimś, kto umie ładnie się wysłowić.<br>- To nie powód, abyś go kokietowała.<br>- Och, to bez znaczenia. I tak jesteś ten pierwszy.<br>Rozmawiali ściszonymi głosami.<br>- Ta wspólna rodzinna prycza dla sześciu osób doprowadza mnie do rozpaczy. Gdybyśmy mieli choć kąt dla siebie.<br>- Wszędzie ciasno. Nawet tej ziemianki niektórzy nam zazdroszczą. Latem mamy step, poczekaj do wiosny.<br>- Kiedy okropnie za tobą się stęskniłem.<br>- A ja
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego