Typ tekstu: Książka
Autor: Jagiełło Michał
Tytuł: Wołanie w górach
Rok: 1999
więc po kilkunastu minutach stanowisko zjazdowe mieliśmy założone. O godz. 11.30 zameldowaliśmy Michałowi przez radiotelefon, że Andrzej rozpoczyna zjazd. Po dziesięciu minutach był już pod ścianą:
- Równo sto metrów - zameldowaliśmy kierownikowi.
Koledzy czekający pod ścianą zapakowali rannego do bambusa i biegiem znieśli nad Morskie Oko, gdzie już czekała łódź.
Około godz. 14.00, gdy stanęliśmy na progu Czarnego Stawu odpoczywając po zlikwidowaniu stanowiska zjazdowego i poręczówek, zaskrzeczał "Klimek":
- Morskie do wyprawy, co z wami, ranny już w szpitalu, a was jeszcze nie ma.
- Już schodzimy, zamówcie dobry obiad.
Gdyby wypadek zdarzył się kilkadziesiąt metrów wyżej, nie poszłoby nam tak szybko
więc po kilkunastu minutach stanowisko zjazdowe mieliśmy założone. O godz. 11.30 zameldowaliśmy Michałowi przez radiotelefon, że Andrzej rozpoczyna zjazd. Po dziesięciu minutach był już pod ścianą:<br>- Równo sto metrów - zameldowaliśmy kierownikowi.<br>Koledzy czekający pod ścianą zapakowali rannego do bambusa i biegiem znieśli nad Morskie Oko, gdzie już czekała łódź.<br>Około godz. 14.00, gdy stanęliśmy na progu Czarnego Stawu odpoczywając po zlikwidowaniu stanowiska zjazdowego i poręczówek, zaskrzeczał "Klimek":<br>- Morskie do wyprawy, co z wami, ranny już w szpitalu, a was jeszcze nie ma.<br>- Już schodzimy, zamówcie dobry obiad.<br>Gdyby wypadek zdarzył się kilkadziesiąt metrów wyżej, nie poszłoby nam tak szybko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego