Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
zwłoki. Trudno się nie potknąć, skoro pokrywają prawie całą podłogę - cztery trupy i dwoje nieprzytomnych.
Odruchowo wciągnął powietrze. Nic. Dobrze, kolejna fartowna redukcja.
- Bark! - syknął, bo rwało go okrutnie od świeżej rany.
Z góry, z ulicy, ktoś krzyczał. Z posiekanego wiadra foliowego wypływała resztka wody.
Marina, znowu przytomna, próbowała wstać.
- Oni zaraz...
- Nie dasz rady, leż.
Rzeczywiście - osunęła się z powrotem na beton, zaplątana w płaszcz Nicholasa.
Hunt odrzucił ergokarabinek i uklęknął nad ogłuszonym agentem. Zerwawszy mu hełm, oparł jego głowę o swoje kolano. W lewą dłoń, do której czucie właśnie powracało pod postacią kłującego bólu, ujął Trupodzierżcę. Przycisnął jego pysk do
zwłoki. Trudno się nie potknąć, skoro pokrywają prawie całą podłogę - cztery trupy i dwoje nieprzytomnych. <br>Odruchowo wciągnął powietrze. Nic. Dobrze, kolejna fartowna redukcja. <br>- Bark! - syknął, bo rwało go okrutnie od świeżej rany.<br>Z góry, z ulicy, ktoś krzyczał. Z posiekanego wiadra foliowego wypływała resztka wody. <br>Marina, znowu przytomna, próbowała wstać. <br>- Oni zaraz... <br>- Nie dasz rady, leż. <br>Rzeczywiście - osunęła się z powrotem na beton, zaplątana w płaszcz Nicholasa. <br>Hunt odrzucił ergokarabinek i uklęknął nad ogłuszonym agentem. Zerwawszy mu hełm, oparł jego głowę o swoje kolano. W lewą dłoń, do której czucie właśnie powracało pod postacią kłującego bólu, ujął Trupodzierżcę. Przycisnął jego pysk do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego