Typ tekstu: Książka
Autor: Zaniewski Andrzej
Tytuł: Król Tanga
Rok: 1997
śródmieścia. Tylko tych dwóch w jasnych marynarkach to pewno prowincjusze.
Iw spogląda na zegarek. Witek powinien już przyjść. Zamyka oczy, wystawia twarz do słońca, odczuwa wiosenne zmęczenie i nagłą potrzebę snu.
Przez półprzymknięte powieki dostrzega nagle ciemny, przesuwający się punkt. Czyżby to wielki czarny ptak dreptał, ciągnąc skrzydła, wysłonecznioną aleją? Otwiera oczy... Ależ nie, to wysoki, barczysty Żyd-tragarz, z brodą i pejsami, w pomiętym czarnym ubraniu, w skrzypiących butach na lekko przygiętych nogach, jakby dźwigał niewidzialny kufer.
Wiatr niesie od niego woń czosnku i trudny do wyrażenia zapach nędzy. Skąd tu ten tragarz? Iw widziała podobnych mężczyzn na dworcach i na
śródmieścia. Tylko tych dwóch w jasnych marynarkach to pewno prowincjusze.<br> Iw spogląda na zegarek. Witek powinien już przyjść. Zamyka oczy, wystawia twarz do słońca, odczuwa wiosenne zmęczenie i nagłą potrzebę snu.<br> Przez półprzymknięte powieki dostrzega nagle ciemny, przesuwający się punkt. Czyżby to wielki czarny ptak dreptał, ciągnąc skrzydła, wysłonecznioną aleją? Otwiera oczy... Ależ nie, to wysoki, barczysty Żyd-tragarz, z brodą i pejsami, w pomiętym czarnym ubraniu, w skrzypiących butach na lekko przygiętych nogach, jakby dźwigał niewidzialny kufer.<br>Wiatr niesie od niego woń czosnku i trudny do wyrażenia zapach nędzy. Skąd tu ten tragarz? Iw widziała podobnych mężczyzn na dworcach i na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego