pysk tego, który ich tu wpuścił.<br> Nagle z boku rozległ się cichy, lecz donośny śmiech, a może raczej rechot, trochę szyderczy, trochę gorzki... To ten nie uznawany poeta, wykpiony myśliciel, wariat, którego ledwie tu tolerują... Stał w kręgu wysokich urzędników, oficerów, bankierów, wszystkich dobrze urodzonych i artystów uznanych i znanych...<br> - Piszę o was poemat... - zatoczył dłonią krąg.<br> - A tytuł? - zapytała przekornie wysłużona stara aktorzyca.<br> - Zera! - krzyknął i zaniósł się dziwnym śmiechem, a może raczej przeraźliwym gruźliczym kaszlem...<br> Kto się tak śmiał? Tamten chłop dobywający bryły lodu z ziemnego dołu?<br> Poeta zakrył twarz dłonią i popędził ku ubikacjom...<br> Dreszcze przebiegły po plecach