kwiaty i liście,<br>W ciemnym łożu do niego polgnęła biodrzyście.<br><br>Kształt jej wgarniał w objęcia, płonął w jej upale,<br>A ustami wyławiał dwu piersi korale.<br><br>"Kiedyż ty mnie podpatrzysz, jako w niebo dyszę?''<br>"Nigdy cię nie podpatrzę! Dość, że dech twój<br> słyszę!''<br><br>"Czemuż nie chcesz oczyma wyjść szczęściu na<br> drogę?''<br>"Po cóż jeszcze mam widzieć to, co kochać mogę?''<br><br>"Chciałbym w oczach twych odbić radość, co mózg mroczy!''<br>"Bądźże mi niewidzialny, póki mam te oczy.''<br><br>I czuł, w sobie zamilkły, że bogini ciało,<br>Wieczyściejąc ku niemu, chętnie namdlewało.<br><br>I namdlewał z nim razem rozkoszy bezsiłą,<br>Aż namdlał w taki bezświat, że go