Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
zresztą ani kęsa, zapach ryby odebrał mi apetyt. Wybrałem kierunek na chybił trafił, z grubsza na południe i w ten sposób trafiłem do miejsca, gdzie czekała mnie jedna z większych niespodzianek w życiu.
Za miastem ciągnęła się równina z rzadka urozmaicona łagodnymi pagórkami, porośnięta ostrą trawą, rozległymi kępami gęstych zarośli. Pocięta siecią głębszych i płytszych strumieni - krwiobiegiem tej krainy. Zatrzymałem się nad brzegiem jednego z nich. Woda płynęła wąskim korytem, wartka i mętna, gdyż pora deszczów skończyła się niedawno. Usiadłem w miejscu wyglądającym na najmniej wilgotne i zastanawiałem się, jak napić się wody, nie zamulając sobie żołądka.
Nie myślałem o niczym
zresztą ani kęsa, zapach ryby odebrał mi apetyt. Wybrałem kierunek na chybił trafił, z grubsza na południe i w ten sposób trafiłem do miejsca, gdzie czekała mnie jedna z większych niespodzianek w życiu.<br>Za miastem ciągnęła się równina z rzadka urozmaicona łagodnymi pagórkami, porośnięta ostrą trawą, rozległymi kępami gęstych zarośli. Pocięta siecią głębszych i płytszych strumieni - krwiobiegiem tej krainy. Zatrzymałem się nad brzegiem jednego z nich. Woda płynęła wąskim korytem, wartka i mętna, gdyż pora deszczów skończyła się niedawno. Usiadłem w miejscu wyglądającym na najmniej wilgotne i zastanawiałem się, jak napić się wody, nie zamulając sobie żołądka.<br>Nie myślałem o niczym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego