i ścigana, postanowiły złapać oddech w gonitwie na śmierć i życie i przystanęły na krótko naprzeciw siebie. Nocą wsiada nasz marzyciel-porucznik na wierzchowca i, nie zwierzając się nikomu ze swego oryginalnego pomysłu, rusza ku pozycjom wroga. Szczęśliwie ominął polskie czujki, ale po nieprzyjacielskiej stronie wpadł w ręce kozackiego patrolu. Ponieważ jednak zapamiętale upierał się, że "ma sprawę" do samego Budionnego, patrol doprowadził go na wszelki wypadek przed oblicze wodza. I stała się rzecz, którą zakwalifikowano w scenariuszu filmowym by jako mocno "naciągną", ale jedna z tych, jakie dopuszcza w swoim scenariuszu życie. Budionny, nie kazał jeńca rozstrzelać, ani poddać próbie