na schodach komisariatu, bo monopolowy Aniela miała dokładnie naprzeciwko posterunku, więc to było najbezpieczniejsze miejsce w dzielnicy.<br>Oprócz wody sprzedawała słodycze, a raczej nie sprzedawała, tylko sama zżerała i trochę rozdawała dzieciakom. Myślę, że wszystko, co zarobiła w tym sklepie, przejadała i rozdawała w cukierkach, czekoladkach i gumach do żucia. Potem, gdy dorastaliśmy, mogliśmy dostać u niej na kredyt fajki, a czasem nawet wino. Taki niby-kredyt, bo żadne z nas nigdy go nie oddawało, nie mieliśmy ani grosza, a gdy któryś dzieciak zaczynał mieć, to już wszyscy wiedzieli, że kradnie, więc po jakimś czasie częściej bywał naprzeciwko, na komisariacie.<br>Na rogu