rękawiczkach poprawiają walizki, ściemnia się. Ludzie chowają paczki i walizki, wyciągają jaśki i poduszki, niektórzy nakładają nocne pantofle. Gaśnie światło, zapala się niebieska lampka, milkną rozmowy, ciała trzęsą się jak galareta. Wyjaśniło się niebo i świecą gwiazdy, miga daleko zapalone w chacie światło. Szary dym lokomotywy mgli gwiazdy. Gwiżdże pociąg.<br><page nr=43> Potem Wrocław, Drezno, Monachium. Przedziera się mapa i ukazuje zamiast kresek i kolorów żywe krajobrazy. Punkciki otoczone kółkiem rozrastają się w domy i ulice. Więc jednak. Więc jednak to nie tylko na mapie, no, no.<br>Nazwy mijanych miejscowości niosą omszały zapach z piwnicy dawnych zdarzeń. Elektorowie sascy i Lola Montez. Dwory