posuwał się naprzód swymi szybkimi, elastycznymi krokami, wydawało się, że to jakieś zwierzę przedziera się przez gąszcze krzaków. Obok, prawie nie tykając ziemi, szedł, a raczej płynął wysoki i chudy docent. Gdy zdjął czapkę, chorzy ujrzeli blade, wysokie czoło i długie, jasnozłote włosy. "Przyjechał do dyrektora jakiś muzyk", pomyśleli chorzy. Potem widzieli go tylko raz jeszcze, wówczas gdy z chirurgiem Tamtenem robili obchód i chirurg Tamten pokazywał mu urządzenia w szpitalu.<br>Na ogół zaś widywano go rzadko. Codziennie po podwieczorku wychodził na spacer i wracał dopiero późnym wieczorem. Pewnego razu, a było to na dwa dni przed operacją Rebeki Widmarowej, wyszedł