przez okno, ale balkon zasłania mi widok na deptak, zresztą mało kto tu spaceruje, wszyscy schodzą do miasta. Trudno się dziwić, że chcą być między ludźmi, między ludźmi zdrowymi, którzy nie rzężą podczas ataków rozpaczy, nie opadają bezsilni na oparcie fotela, żeby trwać tak cały dzień, aż do przybycia zmiłowania. Poza tym, kto by w taki dzień wychodził?<br>To miał być podobno sprzyjający dla mnie klimat. Tak przynajmniej mówili.<br>Te jęki, okropne krzyki w środku snu! Wszyscy tu miewają koszmary, trudne do opisania, i ten halny, który co pewien czas wywraca wszystko, zrywa trawniki, a gonty i falujące blachy z kawałkami