Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
szanujesz życie. Jakiekolwiek, czyjekolwiek.
Noc minęła spokojnie. Nikt nie zjawił się w Maleniu. O świcie dworem wstrząsnęły detonacje. Zapewne saperzy szykowali lotnisko. Prawie w normalnej atmosferze zjedzono śniadanie, by za chwilę zgromadzić się w gabinecie na naradę.

- Trzeba uciekać - stwierdził Andrzej. - Ja ruszam natychmiast.
- Ja z tobą - westchnęła pani Krysia.
Praktykant rozejrzał się niepewnie po obecnych. Jakby szukał u nich pomocy. Ale nikt nie zakwestionował planów kuzynki dziedzica.
- My chyba też wybierzemy się, co, Józik? - stwierdziła raczej, niż spytała "narzeczona".
- Zaraz jedziemy.
- Jak to, jedziemy, czym? - zaperzył się Surma.
- Końmi, zwyczajnie. Dyszlowe Gwieździka będą w sam raz. Zaprzęgniemy do sań, pani
szanujesz życie. Jakiekolwiek, czyjekolwiek.<br> Noc minęła spokojnie. Nikt nie zjawił się w Maleniu. O świcie dworem wstrząsnęły detonacje. Zapewne saperzy szykowali lotnisko. Prawie w normalnej atmosferze zjedzono śniadanie, by za chwilę zgromadzić się w gabinecie na naradę.<br><br> - Trzeba uciekać - stwierdził Andrzej. - Ja ruszam natychmiast.<br> - Ja z tobą - westchnęła pani Krysia.<br> Praktykant rozejrzał się niepewnie po obecnych. Jakby szukał u nich pomocy. Ale nikt nie zakwestionował planów kuzynki dziedzica.<br> - My chyba też wybierzemy się, co, Józik? - stwierdziła raczej, niż spytała "narzeczona".<br> - Zaraz jedziemy.<br> - Jak to, jedziemy, czym? - zaperzył się Surma.<br> - Końmi, zwyczajnie. Dyszlowe Gwieździka będą w sam raz. Zaprzęgniemy do sań, pani
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego